Dzisiaj szczerze o kondycji moich włosów w ciąży i w czasie
wczesnego macierzyństwa. Mówi się, że kobiety w okresie ciąży rozkwitają. Z
pewnością nie wszystkie, ale na pewno część. W moim przypadku przede wszystkim „rozkwitały”
moje włosy. Przy czesaniu wypadało mi ich bardzo niewiele Tak mało, jak chyba
nigdy przedtem. Do tego czułam, że jest ich wyraźnie więcej. Może to kwestia
przerwy w farbowaniu, ale również pięknie błyszczały (chociaż wcześniej chyba
też nie było tak źle). Dochodziły do mnie jednak głosy, że w kilka miesięcy po
urodzeniu dzidziusia włosy strasznie zaczynają wypadać, nawet garściami…Czytałam
jednak też historie pań, które nie miały żadnych tego typu problemów.
Oczywiście nie chciało mi się wierzyć, żeby ta piękna aktualna sytuacja tak diametralnie
miała się zmienić. Miałam nadzieję, że jednak los mnie oszczędzi w tym temacie.
Kilka miesięcy spokoju po urodzeniu dzidzi, utwierdzało mnie w tym przekonaniu.
Niestety przyszedł jednak moment gwałtownego przerzedzania się mojej czupryny :-( Pełna szczotka włosów przed ich myciem (plus pełne umywalka, nad którą czesałam
się), pełne sitko włosów w odpływie prysznica i znów pełna szczotka włosów w wyniku
szczotkowania po myciu…Chciało mi się płakać. Nie dość, że z natury cienkie i
nie jest ich dużo, to jeszcze takie coś. Byłam też o krok od ścięcia się na
krótko. Szukałam już nawet odpowiedniej fryzury…Na szczęście powstrzymałam się
i dziś jestem szczęśliwą posiadaczką długich włosów. Najważniejsze jednak, że wróciły one
do normalności i może teraz wyglądają nawet lepiej, niż przed ciążą. Czemu
zawdzięczam tą poprawę kondycji moich włosów? Osobiście uważam, że zawdzięczam
ją matce naturze. Po prostu w którymś momencie stan włosów, jak i całego
organizmu kobiety po urodzeniu dziecka, stabilizuje się i równowaga zostaje
przywrócona.
Na koniec chciałam dodać, że długowłosym młodym mamom ogólnie nie jest
łatwo. Sytuacja wymaga częstego upinania włosów, z różnych względów. Na
bezpieczeństwie poczynając, na wygodzie kończąc. Ja czerpię największą radość z
chodzenia w rozpuszczonych włosach. I
jak tutaj, przy ogólnym braku czasu, cieszyć się tymi długimi włosami? O ich
pielęgnacji nie wspominając…Z biegiem czasu nie jest lepiej. Moje podrastające
niemowlę (chyba jak każde) przejawia duże zainteresowanie włosami mamy (i nie
tylko). Przede wszystkim uwielbia je ciągnąć i robi to z dużą siłą. Nie pozostaje
mi nic innego jak znów je spinać. Moim hitem jest tzw. klamra fryzjerska.
Wydaje mi się, że znacznie mniej niszczy włosy, niż wiązanie gumką i można je
spiąć bardzo szybko. Nawet w środku nocy, w półśnie, po ciemku i w biegu do
dziecka ;-)
Moja głowa tak prezentowała się w ostatnim trymestrze ciąży:
Borykałyście się kiedyś z problemem wypadających włosów (nie tylko z przyczyn po ciążowych)? Czy stało się to przyczyną ich ścięcia? Drogie mamy, posiadacie długie czy krótkie włosy? Jeżeli długie, to jak o nie dbacie i sobie z nimi radzicie (przy posiadaniu małego dziecka)?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz